sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 13.

- Niall, proszę cię, daj mi już spokój. – mruknął mój ojciec.
- Ale tato! – protestowałem. – Zarabiasz kupę kasy na wynajmowaniu mieszkań, więc co ci szkodzi?
- A niby z jakiej racji mam wynająć za darmo mieszkanie jakiejś dziewczynie, której znasz tylko imię?! – oburzył się.
- Jej potrzebna jest pomoc. – powiedziałem, licząc, że w ten sposób zdołam go przekonać.
- Z tego co mi opowiedziałeś, to jej przydałaby się odrobina godności.
- Tato! – tym razem to ja się oburzyłem. – Zrozum, że nie każdemu jest łatwo w życiu. My mamy szczęście, a ona nie. Dlatego powinniśmy jej pomóc.
- To nie jest nasz obowiązek.
- Ale ja chcę jej pomóc!
- Niall, czy ty dasz mi w końcu spokój? – spytał, pocierając skronie. Widziałem, że miał już dość tej dyskusji.
- Nie, nie dam. – odparłem.
- Dobra, wygrałeś. – poddał się, wzdychając. – Wynajmę jej najtańsze mieszkanie.
- Dzięki, tato! – ucieszyłem się.

~*~

Stałem w miejscu, w którym umówiłem się z Harry’m. Czekałem, chodząc nerwowo tam i z powrotem. Wyciągnąłem z kieszeni kolejnego papierosa i zapaliłem go. Chyba ostatni raz, gdy wypaliłem tyle w ciągu jednego dnia, był wtedy, kiedy Leslie leżała w szpitalu, po wypadku.
Gdy papieros już mi się kończył, ujrzałem Harry’ego idącego w moim kierunku.
- Hej. – przywitałem się z przyjacielem, gdy znalazł się obok mnie.
- Hej. Niall’a nie będzie?
- Nie, jest zajęty. – wzruszyłem ramionami.
- Może jest z tą dziewczyną, którą poznał w klubie. – wyszczerzył się, poruszając brwiami, jednak spoważniał, widząc moją minę. – Co jest?
- Wszystko się wali. – odparłem, rzucając peta na ziemię i przydeptując go.
- Jak to? Coś nie tak między tobą, a Leslie?
- Harry, ona wie. – oznajmiłem poważnie. – Wie wszystko.
- Ale… Jak? – zdziwił się.
- Dziś w nocy spotkała się z Liam’em.
- O kurwa.
- Właśnie. – skinąłem. – Twierdzi, że musi to wszystko przemyśleć. – westchnąłem ciężko. – Harry, ja się boję, że ona mnie zostawi. – łzy napłynęły mi do oczu, gdy to mówiłem, lecz na szczęście udało mi się je powstrzymać. Nie chciałem płakać, nie znowu.
Dzisiejszej nocy prawie w ogóle nie spałem. Płakałem, starając się robić to jak najciszej, by Leslie się nie zorientowała. Nie chciałem, by widziała, jak słaby jestem. Po kilku godzinach przewracania się z boku na bok udałem się do jej pokoju, by tak jak zwykle to robiłem, popatrzeć na nią, jak śpi. Wyglądała jak anioł. Mój własny, śliczny aniołek. Choć właściwie… Już nie taki mój własny. Na dodatek, tym razem na jej ustach nie gościł uśmiech. Spała, jednak wyglądała na zmartwioną. Nie chciałem, by tak było.
- Co teraz zamierzasz zrobić? – spytał mój przyjaciel.
- Postaram się jej pokazać, jak bardzo ją kocham. To jedyne, co mogę zrobić. Ale i tak, ostateczny wybór należy do niej.
- A co jeśli będzie chciała znowu spotkać się z Liam’em? Powstrzymasz ją przed tym?
- Nie. – westchnąłem ciężko. – Już zbyt długo rządziłem jej życiem. Czas, by wzięła los we własne ręce.
- A jeśli wybierze Liam’a?
Zamilkłem na moment, jednak po chwili odezwałem się:
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co wtedy zrobię. Ona jest sensem mojego życia. Zresztą, jest też sensem życia Liam’a. Nadal. – ponownie westchnąłem ciężko. – Któryś z nas będzie musiał stracić wszystko. Wcześniej przydarzyło się to Liam’owi. Może teraz moja kolej? – zastanowiłem się. – Ale wiesz, czego nie mogę znieść?
- Czego?
- Tak czy siak, któryś z nas przegra. Ale nie tylko on będzie cierpieć. Cierpieć będzie też Leslie.
- Przez to, że zraniła jednego z was? – dopowiedział Harry.
- Tak. – skinąłem.
„Dlaczego ona?”, zastanawiałem się w myślach. Dlaczego akurat ona musiała mieć takie skomplikowane życie? Dlaczego los był dla niej taki okrutny?
Teraz nie chodziło już o mnie i to, że chciałem ją mieć przy sobie. Chodziło tylko o nią.
Jednak po chwili zdałem sobie z czegoś sprawę. To nie los był dla niej okrutny. Przecież to nie było z góry ukartowane. To ja byłem wszystkiemu winien. To ja namieszałem w jej życiu i doprowadziłem do tej sytuacji. „To przeze mnie Leslie cierpi”.
Ta myśl była dla mnie nie do zniesienia.
 ________________________________________________________

Nie bijcie, wiem, że krótko :c
Lubię się rozpisywać pod rozdziałami, ale teraz nie mam, co napisać ;o Tak więc proszę tylko o komentarze i życzę Wam szczęśliwego nowego roku xx
Całusy,
Olga

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 12.

„Powinnam była się zgodzić, by Liam mnie odprowadził”, myślałam większość drogi, żałując swojej decyzji. Na szczęście obyło się bez żadnych nieprzyjemności i w miarę szybko dostałam się do domu. Ku mojemu zdziwieniu, wszędzie paliły się światła. „Oho, chyba Zayn się obudził”. W związku z tym nie trudziłam się z wyciąganiem kluczy, a po prostu zadzwoniłam do drzwi. Otworzyły się niemal natychmiast, a w progu ujrzałam Zayn’a w samych bokserkach.
- Leslie! – odetchnął i przytulił mnie.
- Wejdźmy do środka, bo się przeziębisz. – powiedziałam, nie reagując na jego czułości.
Udaliśmy się do salonu, gdzie chłopak od razu zaczął robić mi wykład:
- Leslie, gdzie ty byłaś?! Tak się o ciebie martwiłem! Dzwoniłem do wszystkich naszych znajomych i do moich sióstr, pytając, czy nie wiedzą, gdzie się podziałaś. Właśnie miałem dzwonić na policję!
- Zayn, spokojnie. Widzisz przecież, że nic mi nie jest i…
- Ale przecież mogło ci się coś stać! – oponował. – A gdybym się nie obudził i nie zauważył, że zniknęłaś? Co wtedy…?
- Spotkałam się z Liam’em. – przerwałam jego monolog.
Użyłam dobrych słów, gdyż chłopak zamilkł natychmiast.
- Co? – spytał, niedowierzając.
- Spotkałam się z Liam’em. – powtórzyłam. – Tym chłopakiem z klubu.
Zayn przeniósł wzrok i zaczął wpatrywać się nieobecnie w przestrzeń. Między nami nastał moment ciszy.
- Ale… Jak? – szepnął po chwili.
- Znalazłam jego numer w twoim telefonie i zadzwoniłam, gdy już spałeś. – odparłam, nie owijając w bawełnę.
Mulat głośno przełknął ślinę.
- I?
- I teraz już wszystko wiem. – oznajmiłam poważnie.
Chłopak wypuścił powietrze z sykiem, po czym wstał i wkurzony zaczął krążyć po pokoju.
- Musiał się wtrącić! – krzyczał. – Powinienem był przypuszczać, że wróci i wszystko zniszczy! – kopnął w krzesło stojące przy stole.
- Zayn, uspokój się! – również podniosłam głos.
- Dlaczego to zrobiłaś? – odwrócił się w moją stronę. Był już spokojniejszy, jednak w jego oczach widziałam rozpacz.
- Wiedziałam, że coś przede mną ukrywasz. Chciałam po prostu dowiedzieć się, o co chodzi. – zrobiłam krótką przerwę. – Ale nie sądziłam, że chodzi o coś takiego.
- Leslie, to nie tak jak myślisz… On pewnie naopowiadał ci bzdur, żeby ta sytuacja wyszła na jego korzyść!
- W takim razie może opowiesz mi swoją wersję?
- Ja… – wahał się.
Nie miałam zamiaru czekać. Chciałam poznać prawdę. Tu i teraz.
- Ja i Liam byliśmy parą? – spytałam. – Tylko proszę, Zayn, nie próbuj mnie okłamać. – ostrzegłam.
Chłopak westchnął ciężko.
- Tak. – przyznał.
- A ty i Liam byliście najlepszymi przyjaciółmi?
Skinął głową.
- Potem ja i Liam mieliśmy wypadek, a ty uratowałeś mnie, bo byłeś we mnie zakochany?
Ponowne potwierdzenie.
- I wmówiłeś Liam’owi, że to przez niego prawie zginęłam? – zadałam ostatnie pytanie.
- Tak. – odparł.
Widziałam, jakie to wszystko było dla niego ciężkie… Jednak to nie usprawiedliwiało jego zachowania.
- Dlaczego przez ten cały czas mnie okłamywałeś? – spytałam dotknięta.
- Nie okłamywałem cię. – zapewnił, patrząc głęboko w moje oczy. – Wszystko, co ci mówiłem było prawdą.
- Tak, ale pozostałe fakty zataiłeś. – zauważyłam.
Chłopak ponownie ciężko westchnął, przeczesując przy tym nerwowo włosy.
- Ja… Wiem, że źle zrobiłem. – przyznał. – Ale proszę, postaraj się mnie zrozumieć. Nie chciałem od razu wspominać o Liam’ie, planowałem powiedzieć ci o nim później. Ale nie sądziłem, że wszystko tak dobrze się ułoży. Że zakochasz się we mnie. – spojrzał na mnie z miłością w oczach. – To było spełnienie moich marzeń. Wszystko było tak idealnie…
- Idealnie, bo byłam twoim więźniem? – spytałam ironicznie.
- Leslie, ja po prostu… Bałem się.
- Czego się bałeś? – zapytałam.
- Że znowu coś złego ci się przydarzy, przez co mogłabyś zginąć. Nie masz pojęcia jak bolesny był dla mnie tamten wypadek. – powiedział z żalem w głosie. – Poza tym bałem się… Że zostawisz mnie dla niego. – wyznał z bólem.
Stałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Zayn słusznie zrozumiał moje milczenie.
- Nie odzywasz się. – stwierdził. – To znaczy, że teraz sama nie jesteś pewna swoich uczuć.
Miał rację.
- Chcesz mnie dla niego zostawić? – zapytał. Dostrzegłam łzy w jego oczach.
- Zayn, ja… Teraz już sama nie wiem, czego chcę. – wyznałam. Położyłam rękę na jego policzku. – Kocham cię i co do tego jestem w stu procentach pewna. Ale nie wiem, co powinnam czuć w stosunku do Liam’a. – spuściłam wzrok, zabierając rękę. – I nie jestem pewna, czy to, co jest teraz między nami, jest fair w stosunku do niego.
„Nie, to nie jest fair”, stwierdziłam po chwili w myślach.
Ja i Liam długo byliśmy parą, aż zdarzył się ten wypadek, po którym zostawił mnie, gdyż sądził, że tak będzie dla mnie lepiej. Zrobił to, bo mnie k o c h a ł. A ja przez ten czas zakochałam się w jego najlepszym przyjacielu…
- Nie. To nie jest fair w stosunku do Liam’a. – wypowiedziałam na głos.
Czekałam na jakąś reakcję, jednak mulat nie odezwał się.
- Nigdy nie czułeś, że w pewien sposób go skrzywdziłeś, Zayn? – spytałam. – Przecież byliście najlepszymi przyjaciółmi…
- Wiem o tym. – mruknął. – Myślisz, że nigdy sobie tego nie wypominałem? Tego wszystkiego co zrobiłem? – spojrzał na mnie chłodno. – Zniszczyłem naszą przyjaźń i waszą miłość. Tylko po to, żeby samemu być szczęśliwym. Jestem po prostu egoistycznym dupkiem.
- Nie to miałam na myśli… – odezwałam się. Nie przypuszczałam, ze taka będzie jego odpowiedź… W ten sposób pewnie jeszcze bardziej go skrzywdziłam, bo zachowałam się tak, jakbym sama miała o nim takie zdanie. – Chciałam po prostu wiedzieć, czy o nim pamiętałeś…
- Pamiętałem doskonale. – zapewnił, wpatrując się w podłogę. – Każdej nocy nie mogłem zasnąć, przypominając sobie o tym, jak bliscy sobie byliśmy. Ale wtedy patrzyłem jak śpisz wtulona we mnie i wmawiałem sobie, że było warto. – podniósł na mnie wzrok. – I wiesz co? Było.
Siedziałam cicho, nie wiedząc, jak na to zareagować.
- Żałuję tylko, – kontynuował Zayn. – że nasze szczęście miało tak wielką cenę.
Ogarnął mnie niewyobrażalny smutek. Wcześniej byłam zła i urażona, o to, że Zayn ukrywał przede mną prawdę. Jednak teraz, patrzyłam na to z nieco innej perspektywy. Z perspektywy chłopaka, który nieszczęśliwie się zakochał. Czy ja na jego miejscu nie skorzystałabym z okazji, by być szczęśliwą z osobą którą kocham? Chyba bym skorzystała…
- Jest środek nocy, lepiej się już połóżmy. – odezwał się Zayn. – Idź do łóżka, ja prześpię się na kanapie.
- Jesteś pewien? – spytałam.
- Tak. – skinął, po czym sięgnął po koc leżący na fotelu obok.
Podniósłszy się, ruszyłam powoli do naszej sypialni.
- Dobranoc. – szepnęłam, mijając próg pokoju.
- Dobranoc. – odparł Zayn, beznamiętnie.
_____________________________________

Znowu długo trzeba było czekać, za co bardzo przepraszam, ale miałam mało czasu przez ostatnie 2 tygodnie :s No ale teraz święta to postaram się więcej napisać, żeby potem mieć na zapas, kiedy już wrócimy do szkoły ;)
Podoba się ? :) Mam nadzieję, że tak :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
+
SONDA PO PRAWEJ ! :D PROSZĘ, KLIKAJCIE ♥
Całusy,
Olga

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 11.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Im więcej komentarzy, tym szybciej pojawi się nowy rozdział ;)

- Pozwól mi cię chociaż odwieźć! – usłyszałam krzyk Liam’a, podążającego za mną do wyjścia.
- Nie trzeba. Wystarczy, że przez ostatni rok byłam cały czas kontrolowana i nie wychodziłam nigdzie bez obstawy. – mruknęłam.
- Ale jest środek nocy, to niebezpieczne. – nadal protestował.
- Mam dość słyszenia, że coś jest niebezpieczne! – krzyknęłam, jednak po chwili, widząc minę chłopaka, pożałowałam tego. Przecież to nie była jego wina, że Zayn tak mnie traktował… – Przepraszam. – westchnęłam. – Po prostu… Przez jedyny okres mojego życia, który pamiętam, praktycznie wszystko, co miałam ochotę zrobić, okazywało się być zbyt niebezpieczne w oczach Zayn’a. Mam dość takiego traktowania.
- Rozumiem. – westchnął ciężko. – W takim razie nie będę cię powstrzymywać. Ale proszę, uważaj na siebie. Dobrze?
- Dobrze. – kiwnęłam głową.
- I, ja… Kocham cię. – wyznał.
Stałam, patrząc na niego i nie wiedząc, co odpowiedzieć. Przecież nie mogłam powiedzieć, że też go kocham, bo nawet go nie pamiętałam. To wszystko było takie pogmatwane…
- Przepraszam, ale muszę już iść. – oznajmiłam cicho.
- Jasne. – skinął głową, jednak widziałam ból na jego twarzy.
Otworzył drzwi i przepuścił mnie do nich.
- Do zobaczenia. – powiedziałam.
- Do zobaczenia. – odparł, po czym zamknął za mną drzwi.
Czy naprawdę wierzyłam w to, że jeszcze się zobaczymy? Chyba tak… W tej sytuacji nie miałam wyjścia. Musiałam wszystko sobie poukładać, a to oznaczało również kolejną rozmowę z Liam’em.

~*~

- Przyszedłeś. – odezwał się Louis, uśmiechając się do mnie.
- Taa. – skinąłem.
Znajdowaliśmy się w tym samym barze, w którym bawiliśmy się ostatniego wieczoru. Za dnia był prawie pusty. Ja i Louis siedzieliśmy przy stoliku w rogu pomieszczenia, daleko od baru. Pewnie Lou chciał zapewnić nam nieco prywatności.
- Napijesz się czegoś? – spytał uprzejmie.
- Nie, dzięki. – mruknąłem.
- Harry, co ci jest? – spytał, mrużąc brwi. – Jesteś jakiś dziwny.
- Posłuchaj, Louis. Ja… przyszedłem wyjaśnić to, co zaszło między nami wczoraj. – oznajmiłem poważnie.
- Oh. – chłopak westchnął ciężko i nieco posmutniał, zapewne domyślając się, co chcę powiedzieć.
- To co się stało… To było nieporozumienie. Sam nie wiem, dlaczego odwzajemniłem tamten pocałunek… Ale zrozum, że z tego nic nie będzie.
- Jesteś tego pewien, młody? – spytał z resztką nadziei.
- Stary. – zaśmiałem się lekko. – Jestem Harry Styles, koleś który flirtował z większością lasek z tego miasta. Lasek, nie kolesi. Jestem łamaczem dziewczęcych serc.
- Od teraz męskich chyba też. – również nieco się zaśmiał, jednak dało się w tym wyczuć smutek. – Więc to ostateczna decyzja? – chciał się upewnić.
- Tak. – skinąłem.
Chłopak wypuścił powietrze, które najwidoczniej wstrzymywał od dłużej chwili.
- No cóż, jakoś będę musiał to przeżyć. – stwierdził, lekko się do mnie uśmiechając.
- Dasz radę, stary. – pocieszyłem go. – Poza tym nadal jesteś moim bro! – oznajmiłem radośnie, wyciągając rękę złożoną w pięść.
Chłopak również się rozweselił i przybił mi żółwika.
- No to za co pijemy? – spytałem, szczerząc się, na co chłopak roześmiał się już całkowicie.

~*~

- Spójrz. – odezwała się Katherine, gdy w końcu się zatrzymaliśmy.
- Wow. – szepnąłem, gdy moim oczom ukazał się niesamowity widok na ocean.
Staliśmy na jednym z niższych urwisk, jednak nawet tu wystarczyło jedno spojrzenie, by zaprzeć dech w piersiach.
Dziewczyna podeszła bliżej przepaści i usiadła na samym skraju urwiska.
- Ostrożnie! – spanikowałem, że spadnie.
- Haha, spokojnie, Niall. – zaśmiała się serdecznie. – Chodź, usiądź. – poklepała miejsce obok siebie.
Podszedłem niepewnie, jednak spełniłem jej prośbę. Siedzieliśmy przez moment w ciszy.
- Chciałam się z tobą podzielić tym miejscem. – odezwała się cicho po chwili.
- Dlaczego akurat ze mną? – zdziwiłem się.
- Wiesz… Wczoraj, pomimo tego, że byłeś trochę pijany, byłeś naprawdę uroczy i opiekuńczy. Dziękuję. – spojrzała na mnie. – I za to, że przygarnąłeś mnie na noc. Dzięki tobie nie musiałam spędzić jej w jednym z klubów. – opuściła wzrok.
W tym momencie zrobiło mi się jej żal… Myślałem, że po prostu żyje sielankowo, chodzi po klubach i wyrywa kolesi, ale tak naprawdę w ogóle jej nie znałem.
- Gdzie mieszkasz? – spytałem.
- Tu i tam. – wzruszyła ramionami. Niby beztrosko, jednak widziałem smutek na jej twarzy.
- Nie masz stałego miejsca?
- Nie. – odpowiedziała.
- Może mógłbym ci jakoś pomóc? – zaoferowałem.
- Nie, nie trzeba.
- Ale może…
- Powiedziałam nie. – przerwała mi stanowczo. – To miłe z twojej strony. Ale nie. – odparła, po czym wstała, najwyraźniej uznając rozmowę za skończoną.
Jednak dla mnie to nie był koniec. Nie zamierzałem jej po prostu zostawić z problemami. Znajdę sposób, by jej pomóc.
________________________________

Wiem, że musiałyście długo czekać, a ten rozdział jest dość krótki, ale postaram się, by następny był dłuższy ! :)
Z przykrością muszę Was poinformować, że Oliwia zrezygnowała z prowadzenia tego bloga. Powody ? Brak weny i czasu. Jednak jeśli będzie chciała powrócić, to oczywiście powitamy ją z otwartymi ramionami ! ♥ I mam nadzieję, że nadal tu pozostaniecie, mimo braku drugiej Autorki :)
Zapraszam na mojego drugiego bloga o 1D "Two different worlds collide" ! :)
Całusy,
Olga

P.S. Przepraszam za to nieporozumienie, co do Larry'ego, ale po prostu doszłam do wniosku, że nie umiałabym tego tak ciągnąć..

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 10.

- Jak to, moją przeszłość? – spytałam, udając że nie rozumiem. Ale chyba wiedziałam, co Liam ma na myśli…
- To nie jest zwykły koszmar, to wydarzyło się naprawdę. I ja też tam byłem… – spuścił głowę. Siedział tak przez chwilę, lecz w końcu westchnął i ponownie na mnie spojrzał. – Co pamiętasz ze swojej przeszłości?
- Niewiele. – przyznałam. – Moje pierwsze wyraźne wspomnienie to moment, gdy budzę się w szpitalu, a Zayn trzyma mnie za rękę. Czasem powracają też krótkie wydarzenia z mojego dzieciństwa, ale zazwyczaj są dość niewyraźne.
- Czy Zayn wmówił ci, że go kochasz? – spytał wprost.
- Nie. – zaprzeczyłam. – Nie próbował mi niczego wmawiać. Zaopiekował się mną, dbał o mnie i dał dom, w którym mogłam żyć. Z początku nie mieszkaliśmy razem, ale i tak Zayn był stałym gościem w moim domu, a ja w jego. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, dzięki czemu zbliżaliśmy się coraz bardziej do siebie. W końcu sama się w nim zakochałam.
- Więc ty go kochasz? – powtórzył brunet, zupełnie jakby to, co właśnie powiedziałam, nie wystarczyło na potwierdzenie moich uczuć w stosunku do mulata.
- Tak. – skinęłam głową.
Chłopak wyraźnie posmutniał. O co chodziło? Kim on był?
- Czy wiesz, co się wydarzyło zanim obudziłaś się w szpitalu? – Liam zadał kolejne pytanie.
- Miałam wypadek. – odparłam.
- A twoi rodzice?
- Nigdy szczególnie się mną nie przejmowali. – teraz ja posmutniałam. Niestety taka była prawda… – Kiedy okazało się, że przeżyłam, wyjechali w interesach, nie czekając nawet aż się obudzę. Podobno stwierdzili, że Zayn dobrze się mną zaopiekuje. Mieli rację. – tym razem uśmiechnęłam się. – Ale właściwie, dlaczego pytasz o to wszystko? Skoro ponoć wszystko wiesz?
- Tego nie powiedziałem. – zaprzeczył. – Ale wiem sporo o twoim dawnym życiu, a to, co mi właśnie powiedziałaś dotyczy nowego.
W sumie miał rację. Opowiedziałam mu o moich przekonaniach i tym co wiem, ale od czasu wypadku. Jednak nie miałam pojęcia, co działo się wcześniej…
- Ja już opowiedziałam ci wszystko. – odezwałam się. – Więc teraz ty mi powiedz, dobrze?
- Dobrze. – skinął głową.
- Kim byłeś w moim życiu?
- Wszystkim. – odparł krótko. – Tak właśnie mi się wydawało, a ty dodatkowo mnie o tym zapewniałaś.
- W jaki sposób?
- Ciągłymi pocałunkami, kiedy tylko się widzieliśmy, nieustającymi telefonami, kiedy wyjeżdżałem do rodzinnego miasta i tym… że mi się oddałaś.
- Co?! – krzyknęłam.
Nie! To było niemożliwe! Swój pierwszy raz przeżyłam z Zayn’em! Przecież musiało tak być, musiało…
- Nie wierzę ci. – oznajmiłam.
- Wiem, że nie masz powodów, by mi wierzyć… Ale to najszczersza prawda. Byliśmy prawdziwie zakochani i byliśmy ze sobą szczęśliwi, jak nigdy przedtem.
- Załóżmy, czysto hipotetycznie, że ci wierzę. – powiedziałam. – W takim razie skoro byliśmy tacy szczęśliwi, dlaczego to się zmieniło? Dlaczego nie było cię przy mnie w szpitalu i nigdy nie widziałam cię przez ten cały rok?
- Wyjechałem z miasta, zaraz po wypadku…
- Jak to?
- Proszę, nie przerywaj mi. Wszystko ci opowiem.
Skinęłam głową na znak, że będę cierpliwie słuchać.
- Jak już mówiłem, twój koszmar jest prawdziwy. Przedstawia scenę wypadku sprzed roku, który miał miejsce w przystani.
„Więc to dlatego zawsze mnie tam ciągnęło”, pomyślałam.
- Lubiliśmy to miejsce, bo to właśnie tam spotkaliśmy się po raz pierwszy. W mojej rodzinie było ciężko z pieniędzmi, więc dorabiałem, pomagając w przystani. Pewnego razu zawędrowałaś tam przez przypadek, będąc na spacerze. Poprosiłem o twój numer. Widziałem, że nie miałaś ochoty mi go dawać, ale było ci głupio odmówić, więc jednak to zrobiłaś. Zadzwoniłem, umówiliśmy się. Ten wieczór był bardzo przyjemny dla nas obojga. Potem zaczęliśmy się regularnie spotykać, aż w końcu zostaliśmy parą. Jak już mówiłem byliśmy w sobie bardzo zakochani, żadne z nas nie widziało świata poza tym drugim.
Urwał na moment. Wziął głęboki oddech i kontynuował.
- Zayn był wtedy moim najlepszym przyjacielem. Kiedy dowiedział się, że kogoś mam bardzo się podekscytował i oznajmił, że musi cię poznać. Spełniłem jego prośbę… jednak nie sądziłem, że po jakimś czasie on również się w tobie zakocha. Widziałem to, widziałem to w jego oczach, w sposobie w jakim na ciebie patrzył… Masz pojęcie jak się wtedy czułem? Zayn był moim najlepszym przyjacielem, a ty byłaś moją największą miłością. Nie wiedziałem, co mam robić…
Ponownie urwał na moment, jakby układał sobie myśli.
- W dzień naszej rocznicy wybraliśmy się do przystani. Akurat tego dnia wybuchł tam pożar. Akurat, gdy byliśmy w środku… Ogień. Wszędzie był ogień. Upalny żar rozgrzewał skórę do czerwoności, przez krztuszący dym coraz trudniej się oddychało.
Główne wyjście – zablokowane. Zostało nam jeszcze tylnie.
Drzwi nie chciały współpracować. Nie ważne z jaką siłą się w nie uderzaliśmy, one nie odpuszczały. Ale nie mogliśmy się poddać. To była jedyna szansa. Kolejne uderzenie – nie dały rady.
Na zewnątrz powietrze również było przepełnione dymem, przez co nie dało nam upragnionej otuchy. Jednak fakt, iż nie byliśmy już uwięzieni wewnątrz był pocieszający. Ale gdzie teraz? Wszędzie był ogień, płomienie, żar. Zostało tylko jedno wyjście. Woda. Wskoczyliśmy do morza, nie widząc dla nas innego sposobu ratunku. Tylko, że ty… Nie umiałaś pływać.
„I nadal nie umiem”, pomyślałam.
- Morze było niespokojne, przez co miałem problemy z podpłynięciem do ciebie. Zaczęłaś się topić. Bałem się, że mi się nie uda. Wtedy nagle ktoś wskoczył do wody, tuż obok ciebie. Po chwili zorientowałem się, że to Zayn. Nie mogłem w to uwierzyć, bo on też nie umiał pływać… Myślałem, że oboje zginiecie. Ale najwidoczniej jego miłość do ciebie dała mu siłę, bo udało mu się. Dopłynął z tobą aż do brzegu. Kiedy zauważyłem, jak się przemieszczacie nieco się uspokoiłem i sam zacząłem płynąć w kierunku lądu. Gdy już dopłynąłem, okazało się, że straciłaś przytomność, a twój puls był słabo wyczuwalny. Na szczęście w tym momencie przyjechała straż pożarna i pogotowie. Najwidoczniej ktoś powiadomił służby o pożarze.
Znowu urwał.
- Pojechaliśmy do szpitala razem z tobą, w karetce. Lekarze mówili, że twój stan jest ciężki. Myślałem, że się załamię… Kiedy siedzieliśmy w poczekalni Zayn wytknął mi, że to wszystko moja wina, że prawie cię zabiłem… Wtedy ja również w to uwierzyłem. Nienawidziłem się za to, szczerze nienawidziłem. Postanowiłem, że wyjadę, żebyś już nigdy więcej nie musiała mieć ze mną do czynienia, jeśli w ogóle byś przeżyła, bo co do tego nie miałem pewności. Przez ten cały rok żyłem w samotności obwiniając się za krzywdę, jaką ci wyrządziłem. Zastanawiałem się, czy żyjesz, a jeśli tak, to jak się miewasz. Czy jest ci dobrze? Czy czasem mnie wspominasz? W końcu nie wytrzymałem i postanowiłem wrócić, mając nadzieję, że może nadal tu mieszkasz. Tydzień później spotkaliśmy się w klubie.
Zamilkł, zakończywszy historię.
Siedziałam, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Więc to wszystko prawda? – wykrztusiłam w końcu.
- Tak. – skinął smutno głową.
W mojej głowie ścigało się milion myśli, nad którymi nie umiałam zapanować. Co ja miałam teraz zrobić? Żyć nadal, jakbym nigdy nie poznała prawdy? Czy może porozmawiać z Zayn’em i zastanowić się, czy nie powinnam zmienić czegoś w swoim życiu?
Niestety, nie miałam pojęcia.
____________________________________________

W końcu jest 10. rozdział ! :) Niestety pisany tylko przeze mnie, gdyż Oliwia ma mnóstwo na głowie i miała nieco problem z weną :s Ale następny będzie już od nas obu ! :)
Mam nadzieję, że podobał się Wam ten rozdział :) Prosimy o komentarze ♥
Całusy,
Olga

czwartek, 13 września 2012

Info

Heeeeej x
Bardzo Was przepraszam, w imieniu nas obu :s Jest mi tak strasznie głupio, że zaniedbałyśmy tego bloga na tak długo.. Ale wiecie - wakacje, chce się wykorzystać wolny czas.
No ale w każdym razie moja część rozdziału jest już gotowa i wyszła mi całkiem długa ;) Jak tylko Oliwia napisze swoją (a na szczęście jest już prawie weekend :D) dodamy 10. rozdział ! :) Nie wiem, czy ktoś jeszcze na niego czeka (chociaż były komentarze, że tak, ale nie wiem, czy nadal..), ale może jest chociaż kilka takich osób.. Mam nadzieję, że nowy rozdział Was nie zawiedzie ;)
Całusy,
Olga

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 9.

Ogień. Wszędzie ogień. Upalny żar rozgrzewa skórę do czerwoności, przez krztuszący dym coraz trudniej się oddycha.
Główne wyjście – zablokowane. Zostaje jeszcze tylnie.
Drzwi nie chcą współpracować. Nie ważne z jaką siłą się w nie uderzy, one nie odpuszczają. Ale nie można się poddać. To jedyna szansa. Kolejne uderzenie – nie dały rady.
Na zewnątrz powietrze również przepełnione jest dymem, przez co nie daje upragnionej otuchy. Jednak fakt, iż nie jest się już uwięzionym wewnątrz jest pocieszający. Ale gdzie teraz? Wszędzie ogień, płomienie, żar. Zostaje tylko jedno wyjście. Woda.

~*~

Obudziłam się z krzykiem. Znowu.
- Spokojnie, Leslie. Spokojnie. – usłyszałam czyjś delikatny głos.
Podniosłam wzrok, przypominając sobie, co wydarzyło się nim zasnęłam. Chwila. Ja wcale nie zasnęłam. Zemdlałam, a przy mnie był…
- Liam. – powiedziałam cicho, kiedy moje oczy napotkały jego.
- Tak. – odparł, uśmiechają się lekko.
Przeniosłam wzrok na swoje ręce, które drżały.
- Znów ten sam koszmar. – powiedziałam cicho do siebie.
- Jaki koszmar? – zainteresował się brunet.
- Straszny. – odparłam tylko.
Chłopak nie odzywał się, wyczekując aż zdradzę coś więcej.
- Byłam uwięziona w jakimś płonącym budynku i nie umiałam się z niego wydostać. Kiedy w końcu udało mi się uciec, okazało się, że wszystko dookoła płonie. Zostało tylko wskoczyć do morza. Na tym skończył się mój sen. – powiedziałam podnosząc wzrok na Liam’a, który patrzył na mnie bardzo poważnie. – I… – zaczęłam, jednak urwałam.
- I co? – spytał.
- Nie jestem pewna, bo to wszystko było dość niewyraźne… Ale zdaje mi się, że ktoś tam ze mną był. Jakiś chłopak.
Brunet wypuścił powietrze z ust, najwidoczniej wstrzymywał oddech.
- Leslie, chyba nadszedł czas, byś poznała swoją przeszłość. – oznajmił poważnym tonem.

~*~

-Więc... o czym chciałeś porozmawiać? - spytała uśmiechając się delikatnie.
Nie wiedziałem jak dobrać słowa. Czułem trochę zawstydzenie jak i zażenowanie, z powodu tego o co zaraz zapytam.
-Pamiętasz wczorajszą noc, prawda? Wiesz... zostałaś u mnie... no i chciałem się spytać... Czy coś się wtedy... wydarzyło? 
Napotkałem jej zdziwione spojrzenie. Przeniosła wzrok na ocean, a potem spojrzała mi prosto w oczy, śmiejąc się cicho.
-Nie Niall, nic się nie wydarzyło. Spokojnie. - powiedziała głaskając mnie po ramieniu.
-No bo wiesz, obudziłem się rano, nic nie pamiętając no i ta Twoja karteczka...
-Ach tak...
-Co.. co miałaś na myśli, dziękując mi? - spytałem.
-Dziękowałam, za to, że pozwoliłeś mi wczoraj zostać. Na prawdę nic nie pamiętasz?
-W tym problem.
-Nic nieprzyzwoitego się nie wydarzyło. Źle się poczułam, zaprowadziłeś mnie do siebie do domu. Może nie byłeś do końca trzeźwy, ale zaproponowałeś mi nocleg i ile byłeś w stanie, pomogłeś.
-To wszystko wyjaśnia.
-Wybacz, jeśli narobiłam kłopotu...
-Nie -przerwałem jej- Wszystko w porządku.
Nastała dość niezręczna cisza, którą co chwile przerywały fale obijające się o brzeg. 
-Chodź -złapała mnie za rękę -Coś Ci pokażę.

~*~

Siedziałem przed telewizorem, oglądając jakiś nudny film, który leciał akurat w telewizji. Byłem tak znudzony, że już chyba bardziej się nie dało.
Moje zrzędzenie samemu sobie, przerwał dźwięk sms’a. Spojrzałem na wyświetlacz: LOUIS. Nabrałem powietrza w usta i otworzyłem wiadomość:
Masz ochotę gdzieś wyjść?
 _______________________________________________________
Przepraszamy, że tak długo nie dodawałyśmy, ale tak jakoś wyszło. Za to teraz macie nowy rozdział, może nie jest jednym z najdłuższych, ale mamy nadzieje że się Wam podobał (: Dziękujemy też za ponad 20 tys. wyświetleń tego bloga, to na prawdę niesamowite! I jeśli możecie, to skomentujcie. Każdy komentarz się dla nas liczy i każdy czytamy. - Oliwia ♥

Tak, baaardzo przepraszamy za tak długą nieobecność ;s Jednak wiecie, koniec roku = masa popraw, zaliczeń itp. itd. Mamy nadzieję, że nas rozumiecie ;)
- Olga ♥

sobota, 12 maja 2012

Rozdział 8.

Kierowałam się właśnie w miejsce, w którym umówiłam się z chłopakiem z klubu, Liam’em. Szłam pewnym krokiem, nie chcąc okazywać niepewności. Starałam się być zdeterminowana, jednak mimo wszystko miałam wątpliwości, a gdzieś w zakamarkach mojego umysłu kłębił się strach. Ale co się dziwić? Umówiłam się nocą z chłopakiem, którego nie znam, a który wygaduje jakieś bzdury na mój temat, że niby jestem martwa. Nie miałam też pewności, czy aby nie jest chory psychicznie, a jeśli był, mógł być niebezpieczny. Zayn twierdził, że za bardzo się upił i dlatego wygadywał takie głupoty, ale przecież widziałam, że był prawie trzeźwy.
Dotarłam w umówione miejsce punkt północ, czyli równo z ustalonym czasem. Chłopaka jeszcze nie było, więc chodziłam w tę i z powrotem, czekając na niego.
W końcu ujrzałam męską sylwetkę, wyłaniającą się z ciemności. Jego ciało oświetliła uliczna latarnia. Pomimo, że spotkaliśmy się tylko raz, już z takiej odległości mogłam ocenić, że to na pewno on. Zmierzał w moim kierunku równym krokiem. Gdy minął latarnię jego twarz ponownie okryła ciemność, podobnie jak resztę ciała. Kiedy wszedł w światło kolejnej spróbowałam odczytać uczucia z jego twarzy, jednak jej wyraz pozostał tajemniczy. Ponownie zniknął w ciemnościach, aż wyłonił się tuż przede mną.
- Cześć. – uśmiechnął się lekko.
- Cześć. – odparłam beznamiętnie, zachowując dystans.
- Chciałaś się spotkać w jakimś konkretnym celu, czy tylko tak pogadać?
- Nie domyślasz się? – spytałam ironicznie, unosząc brwi. – Hmm, no pomyślmy. Wygadujesz, że niby jestem martwa… Nie, na pewno nie chodzi o to, tylko o zwykłą pogawędkę. – prychnęłam.
- Ślicznie wyglądasz, kiedy się złościsz. – uśmiechnął się szeroko.
Przyglądałam się wargom, pomiędzy którymi widać było śnieżnobiałe zęby. Ten uśmiech był szczery, przyjazny. Na dodatek… jakiś znajomy. „Czy Zayn mówił prawdę, że znałam Liam’a, gdy byłam mała?”.
- Zayn też mi tak mówi. – powiedziałam, nawiązując do jego poprzedniej wypowiedzi. – Chociaż on stara się mnie raczej nie denerwować, chyba że dla żartów.
- No tak, Zayn. – mruknął Liam.
- Chyba się nie lubicie, co?
- Nieszczególnie. – wzruszył ramionami.
- Nieszczególnie? – uniosłam brwi. – W klubie wyglądaliście, jakbyście chcieli się nawzajem pozabijać.
- To tylko tak wygląda. – zażartował.
„Ten śmiech…”. Nie słyszałam go po raz pierwszy. Znałam go doskonale. Ale skąd?
Zaczęłam przyglądać się Liam’owi, dokładnie studiując każdy fragment jego twarzy. Próbowałam przywrócić jakieś wspomnienia związane z tym chłopakiem. Jeśli naprawdę się znaliśmy to przecież siedziały gdzieś tam, w zakamarkach mojego umysłu. Choćby tych najdalszych, ale jednak mimo wszystko były. Wytężyłam umysł próbując coś sobie przypomnieć, jednak wywołało to tylko ból głowy. Przyłożyłam rękę do czoła.
- Wszystko w porządku? – zmartwił się Liam.
- Tak. – odparłam, przekonana, że tak jest. Jednak w tym momencie dostałam zawrotów głowy. Poczułam jak tracę kontrolę nad swoim ciałem, a potem urwał mi się film.

~*~

Narzuciłem coś na siebie, i szybkim krokiem wyszedłem z domu, trzymając karteczkę którą zostawiła Katherine. Miałem mętlik w głowie, nie wiedziałem, czy to się naprawdę wydarzyło. Nie mogło się wydarzyć. Ja nie chciałem, by się wydarzyło. Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło, dlaczego w ogóle poszedłem z tą dziewczyną. Chęć zaimponowania chłopakom? Naprawdę musiało mi odbić. Skierowałem swoje kroki do małego baru, na plaży. Wczoraj Katherine powiedziała, że często tam bywa. Może akurat ją spotkam.
Po kilku minutach moim oczom ukazał się mały budynek, niczym szczególnym nie wyróżniający się od reszty w tym mieście. Nigdy wcześniej tu nie byłem, rzadko bywam w takich miejscach. Przeszedłem obok grupki pijanych mężczyzn przed wejściem i znalazłem się w środku. Było tu ciemno, i panował zaduch. Przeszukałem wzrokiem wszystkie stoliki, i mój wzrok napotkał ją. Skąpo ubraną blondynkę, która siedziała sama (co wydawało się dziwne) przy okrągłym stoliku. Ruszyłem niepewnie w jej stronę, i dopiero gdy znalazłem się przy jej stoliku, zdałem sobie sprawę, że nawet nie wiem co powiedzieć.
-Cześć. - wydukałem.
Podniosła wzrok na mnie i na jej twarzy zagościł uśmiech.
-Niall! - wstała i przytuliła mnie. -Przyszedłeś!
-Tak. - powiedziałem wyślizgując się z jej objęć. -Chciałbym... pogadać.
Wyglądała na trochę zaskoczoną, lecz po chwili chwyciła mnie pod rękę i ruszyła przeciskając się przez tłum.
-Chodźmy na plażę, tam jest spokojnie! -krzyknęła w moją stronę.
Zaskoczony ruszyłem za nią w stronę wyjścia.
________________________________________

Przepraszamy, że tak długo nie było rozdziału :s Mamy jednak nadzieję, że się nie gniewacie :) Dziękujemy za wyświetlenia i komentarze, to wiele dla nas znaczy ! ♥
♥ - Olga & Oliwia

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 7.

- Harry? – spytał Louis niepewnie.
Nadal stałem i wpatrywałem się w niego oszołomiony.
- Harry? – powtórzył.
- Przepraszam. – ocknąłem się. – Po prostu zaskoczyło mnie to wszystko…
- Masz mi za złe, że cię pocałowałem? – spytał niepewnie.
- Sam nie wiem…
- Gdyby ci się nie podobało to nie odwzajemniłbyś pocałunku, prawda? – stwierdził.
Chyba miał rację… Nie wiedziałem, co mam zrobić. Nadal byłem zaskoczony tym, co zaszło, a zwłaszcza tym, co sam zrobiłem. Właśnie po raz pierwszy w życiu pocałowałem się z facetem. Nigdy nie przypuszczałem, że w ogóle to zrobię, a już na pewno nie, że zrobię to, będąc prawie trzeźwym.
- Prawda? – nalegał Louis.
- Prawda. – przyznałem.
- Czy… Czy mógłbyś dać nam szansę?
Zaskoczył mnie po raz kolejny. Czy on właśnie zaproponował mi związek? Zdecydowanie za dużo wrażeń, jak na jedną noc…
- Louis, ja…
- Wiem, że pewnie nie podoba ci się ten pomysł… – posmutniał. – Ale przemyśl to, dobrze? Dam ci trochę czasu.
- Dobrze. – skinąłem głową niepewnie.
- Mogę cię odprowadzić do domu? – spytał z nadzieją.
Zawahałem się przez chwilę, lecz w końcu kiwnąłem szybko głową, na znak, że się zgadzam. Kiedy szliśmy Lou znowu się rozgadał i był całkiem swobodny. Zupełnie jakby zapomniał, że przed chwilą wyznał, że mu się podobam…

~*~

Otworzyłem zaspane oczy i delikatnie podniosłem głowę. Ból, jaki poczułem był niemiłosierny.
-Za dużo wypiłem...- jęknąłem.
Powolnym ruchem odwróciłem się na drugi brzeg. Moje oczy napotkały małą kartkę na stoliku nocnym.
Sięgnąłem po nią, i przeczytałem "Dziękuję za wszystko. Katherine ♥"
Katherine? Jaka Katherine? Musiało to trochę potrwać, zanim wszystko do mnie dotarło. Wczorajsza impreza w klubie, blondynka z dużym biustem. A tak, wyszliśmy wczoraj z klubu by...
Boże Święty. Nie możliwe, nie mogłem.
Przeczesałem palcami włosy i opadłem bezwładnie na łóżko.

~*~


-Dowiem się, o co tu chodzi? - powiedziałam gniewnie, wchodząc do domu i rzucając torebkę w kąt.
-Leslie... proszę...
-Martwa? - przerwałam mu - Czy to są jakieś cholerne żarty? Skąd Ty go znasz? Skąd on mnie zna? I dlaczego mówił takie rzeczy?
-Leslie, nie mogę Ci wszystkiego wyjaśnić - starał się mnie uspokoić.
-O, czyli skrywasz przede mną jakieś tajemnice? - powiedziałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Leslie, to nie tak jak myślisz. Usiądź, wysłuchaj mnie chociaż przez chwilę. Proszę...
Nic nie mówiąc, usiadłam na drugim końcu sofy, i spojrzałam na niego doczekując się wyjaśnień.
-Chłopak, którego spotkaliśmy... Liam, jak już pewnie wiesz... znamy się już od dłuższego czasu. On Ciebie też zna.
-Skąd? - przerwałam.
-No ten... - przerwał.
-Hmmm?
-Poznaliście się, gdy byłaś mała. Pewnie już go nie pamiętasz, bo wyjechał...
Widziałam, ze zaczął coś kręcić.
-On... -kontynuował - Opowiadał mi, że Cię zna.
-Dlaczego powiedział, że powinnam być martwa?! - to pytanie ciągle chodziło mi po głowie.
-Widziałaś, że chyba dużo wypił...
-Tak, jasne. - lekko się uśmiechnęłam.
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Jedyny sposób, by dowiedzieć się prawdy. Wiedziałam, że od Zayna nic nie wyciągnę. Nie wiem o co tu chodzi, ale chciałam i musiałam dowiedzieć się prawdy.
-Nie tłumacz się już. - wzruszyłam ramionami. - Nie ważne.
-Naprawdę? - wyglądał na zaskoczonego. - Dziękuję.
Przysunęłam się do niego bliżej, wyciągając ramiona i tuląc jego umięśniony tors.

~*~

Podniosłam delikatnie głowę.
-Zayn? - szepnęłam.
Zasnął. Świetnie! Wysunęłam się cichutko z łóżka, i podeszłam do szafki nocnej, od jego strony. Chwyciłam w rękę jego telefon i jak najciszej wymknęłam się z pokoju. Zaczęłam przeglądać jego listę kontaktów. W końcu odnalazłam to, czego szukałam. Wybrałam numer w swojej komórce i już po chwili usłyszałam sygnał.
_______________________________________

A oto i siódemka :) Nie wiem jakoś specjalnie, co tu tym razem napisać no ale mówię tylko jak coś, że na majówkę jestem w górach i nie mam tam neta, a jak coś to wracam w środę :)
- Olga

Mam nadzieję, że się podobał (: Długi to on aż tak nie jest, no ale akcja się rozwija. Zachęcamy do komentowania, bo ostatnio zauważyłyśmy, że komentujecie mniej, niż wcześniej.
- Oliwia ♥

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 6.

- Jak to martwa? – zapytałam, patrząc na tego kolesia, jak na kogoś chorego na umyśle. – Wszystko z tobą w porządku?
- Chyba, że… – mruknął znowu do siebie. – Chyba, że jakimś cudem przeżyłaś.
- Co ty za bzdury wygadujesz?!
- Leslie! – usłyszałam krzyk Zayn’a.
Odwróciłam się, a mój chłopak już po chwili stał przy moim boku, patrząc z nienawiścią na bruneta. Objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
- Daj jej spokój. – syknął.
- Ty. – wycedził nieznajomy. – Mogłem się domyśleć, że postanowiłeś wykorzystać sytuację.
- Niczego nie wykorzystuję. – odparł Zayn, wkurzony. – To ty jesteś wszystkiemu winien.
- O czym wy do jasnej cholery rozmawiacie?! – krzyknęłam, irytując się tym, że mnie ignorują.
Zayn spojrzał na mnie, a jego wyraz twarzy natychmiast stał się delikatniejszy, jakby przepraszający. W jego oczach dostrzegłam smutek. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, ale chyba działo się coś niedobrego.
- Porozmawiamy w domu, dobrze? – poprosił mój chłopak, delikatnym głosem.
- A dlaczego nie tutaj i teraz, kiedy mam szansę wziąć udział w dyskusji? – spytał ironicznie brunet.
- Daj sobie spokój, Liam. – warknął Zayn.
-Zayn, o co tu chodzi? - spytałam zdezorientowana.
-Wychodzimy Leslie.
-Ale...
-WYCHODZIMY. - przerwał mi. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, sprawnie omijając nieznajomego bruneta.
-Ja chcę wiedzieć o co tu chodzi. Kim jest ten chłopak? - starałam się wyrwać z jego uścisku, ale był zbyt silny. - ZAYN!
-Nie teraz Leslie, nie rozumiesz, że musimy wyjść?! - zatrzymał się.
-Dlaczego?
-Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł, żeby tu przychodzić. - mruczał pod nosem, i zaczął znowu ciągnąć mnie w stronę wyjścia.
Poddałam się, bo widziałam, że i tak nie uda mi się go powstrzymać. Nie miałam szans, był za silny. Niecierpliwie otworzył mi drzwi od samochodu i pomógł wsiąść. Po kilku sekundach już był na siedzeniu kierowcy, odpalił samochód, i z piskiem opon ruszył w stronę domu.


~*~

- Jeszcze jednego. – powiedziałem do barmana.
- Ej chłopcze, a stać cię w ogóle? – spytał kpiąco facet.
- Stać, stać. – powiedziałem, wyciągając banknoty z kieszeni. – Nie martw się, o to.
- Dla ciebie też? – zwrócił się do towarzyszącego mi Louis’a. Chłopak pokręcił głową przecząco, wypijając resztę zawartości kieliszka.
Barman wziął ode mnie kasę, po czym nalał mi jeszcze jeden kieliszek.
- Harry. – zwrócił się do mnie Louis.
- Hmm? – spytałem, biorąc łyka.
- Może chodźmy się trochę przejść po mieście, co? Mam już dosyć tego klubu, a podrywanie lasek póki co marnie nam idzie.
Przytaknąłem na znak, że ma rację. Opróżniłem do końca swój kieliszek, po czym wstałem z krzesła i razem z Lou udałem się do wyjścia. Chłodne powietrze wieczoru dobrze mi zrobiło, po tym zaduchu, który panował wewnątrz klubu. Szliśmy powoli po chodniku, nie śpiesząc się.
- Ile ty właściwie masz lat, co? – zwrócił się do mnie przyjaciel.
- Osiemnaście, a ty?
- Dwadzieścia. – odparł, po czym zamilkł.
Zerknąłem na niego – na jego twarzy dało się dostrzec niepewność i chyba coś go trapiło.
- Wszystko w porządku? – spytałem.
- Tak. – odparł niemal natychmiast. Widziałem, że kłamie.
- Stary, mnie możesz powiedzieć. – przekonywałem. – Masz jakiś problem? Może z dziewczyną? Jeśli tak to mając moją pomoc,nie masz się o co martwić. – zaśmiałem się, klepiąc go po plecach.
- Właśnie, o to chodzi, że… – Lou urwał.
- Że? – uniosłem brwi.
Louis zatrzymał się i spuścił głowę.
- Louis? – spytałem.
Wziął głęboki oddech, po czym podniósł wzrok na mnie i wyznał:
- Jestem homoseksualistą.
Zatkało mnie. Patrzyłem się na niego, myśląc, że zaraz wybuchnie śmiechem i powie, że to żart.
- C-co? – wydukałem w końcu. – Co ty powiedziałeś?
- Że jestem homoseksualistą. – powtórzył. – Pociągają mnie faceci.
Stałem, nie wiedząc, co powinienem zrobić. Nie miałem nic do homoseksualistów, ale po prostu zaskoczyło mnie to. Tym bardziej, że do tej pory to Lou razem ze mną wykazywał największe zainteresowanie płcią przeciwną. Chwila. Lou razem ze mną? I to akurat mnie wyznał swoją prawdziwą orientację… Czy Lou miał na myśli to, co mi się wydaje?!
- Harry… – zaczął Louis. – W dniu, w którym cię poznałem, wiedziałem, że nie jesteś zwyczajny. Masz w sobie coś, co pociąga mnie do ciebie bardziej, niż do jakiegokolwiek innego chłopaka, którego znam. Zrozumiem, jeśli nie odwzajemnisz moich uczuć. Ale proszę, daj mi spróbować. – powiedział, przybliżając się do mnie.
- Co ty robisz? – zdziwiłem się. Jego twarz była coraz bliżej mojej.
- Jeśli ci się nie spodoba, przerwij. – powiedział, po czym musnął delikatnie moje usta. Następnie rozchylił moje wargi, a jego język zaczął obcować z moim. Ku mojemu zdziwieniu, było to bardzo przyjemne. Zacząłem odwzajemniać pocałunek, co najwidoczniej spodobało się mojemu towarzyszowi. Musiałem to przyznać - Louis świetnie całował.
Po chwili odsunął się lekko ode mnie.
- Nie przerwałeś. – powiedział, uśmiechając się.
Miał rację. Nie dość, że nie przerwałem, to na dodatek odwzajemniłem ten pocałunek. Czy to znaczyło, że Louis zaczął mnie pociągać?

~*~

-Może opowiedziałbyś o sobie coś więcej? - spytała, ponętnie wyginając się w moją stronę.
-Cóż... nie wiem, czy jest dużo do mówienia. Jestem Niall i... i jestem Irlandczykiem. - powiedziałem biorąc kolejny, duży łyk piwa z butelki.
-Irlandczycy, są ponoć gorący... -mruknęła mi prosto do ucha.
-Może... -odpowiedziałem i postawiłem butelkę na szklany stolik, który stał obok specjalnych foteli, wyłącznie dla klubowiczów, którzy mieli bilet VIP. Zakupiliśmy go przy wejściu.
-To może się o tym przekonajmy? - zaczęła jeździć ręką po moim udzie.
-Może... - powtórzyłem, starając się wysłać jej jedno z moich najlepszych spojrzeń.
-Chodź... - przygryzła dolną wargę, chwyciła mnie za rękę i zaczęła przeciskać się przez tłum.
_______________________________________________________

Wiele Wam nie wyjaśniłyśmy, ale może teraz macie więcej przypuszczeń? :D
Co do Larry'ego to któraś z Was zaproponowała go pod rozdziałem, w którym poznają Lou i szczerze mówiąc, pisząc tamten fragment też naszedł mnie taki pomysł ;D Dlatego postanowiłyśmy go zrealizować, podoba się? :)
- Olga

Znowu ta sytuacja, że miało się w tym rozdziale coś wyjaśnić, a się nie wyjaśniło za bardzo :D Może w następnym...
Staramy się, żeby to wyszło tak zagadkowo i żebyście od razu tak nie domyślili się wszystkiego. Ogólnie mam nadzieje, że rozdział się podoba, no i dałyśmy tu trochę Larry'ego :)
Mam też małą prośbę : moglibyście wejść na blog mojego przyjaciela? Dopiero zaczął pisać, jest na razie  prolog, ale myślę, że Was zaciekawi. Jeżeli bylibyście tak mili, to tu macie link : http://circle-of-hate.blogspot.com/ Z góry wielkie dzięki ♥ - Oliwia



sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 5.

Od dawna tak dobrze się nie bawiłam. Tańczyłam właśnie z Zayn’em w jednym z najlepszych klubów w mieście. Cudownie było poczuć ten zaduch od tańczenia w przepełnionej sali i obecność obcych ludzi, którzy przypadkiem się o mnie ocierali. Od dawna nie byłam w tak dużym tłumie, więc czułam jakbym na nowo zaczęła żyć.

~*~


-Ej stary, spójrz na tą!
Powiodłem wzrokiem w miejsce, gdzie wskazywał Lou. Przy barze, na wysokim krześle siedziała dziewczyna. Ale to nie byle jaka dziewczyna. To było chyba najpiękniejsze zjawisko, jakie widziałem w życiu. Miała może z  20 lat? Zacząłem ją  poznawać z daleka. Długie nogi, zdawały się jakby sięgać nieba. Jasnobrązowe loki i skąpe ubranie.
-Dawaj Harry, zagadamy! - usłyszałem i już zostałem ciągnięty w stronę pięknej pani.
-Witaj, śliczna. - zacząłem siadając po jej prawej stronie.
Zignorowała mnie, i dalej sączyła swojego drinka.
-Co robi taka laska, sama. Tu w klubie? - kontynuowałem swoje zaloty.
-Szuka zdecydowanie kogoś bardziej męskiego od Ciebie, kochanie. Jak się tu dostałeś? Nie powinieneś teraz leżeć w łóżku? - zapytała ironicznie.
-Przecież jestem pełnoletni! - powiedziałem oburzony.
-Tak, tak. A ja jestem zakonnicą. Otrząśnij się kochanie, i wróć do rzeczywistości. Chyba za dużo wypiłeś.-rzuciła, odstawiając pusty kieliszek i odchodząc na parkiet.
Odprowadzałem ją wzrokiem, póki nie znikła w tłumie. Westchnąłem i dałem ręką znać barmanowi, by nalał mi coś mocnego. Ten spojrzał na mnie, jakby też miał wątpliwości, co do mojego wieku, ale nalał mi kieliszek wódki.
-Nie martw się stary. -usłyszałem Lou, który do tej pory siedział cicho.
-Nie martwię się -warknąłem.
Usiadł na wysokim krześle obok mnie, i zamówił drinka.
Spojrzałem na jego męski profil, i poprosiłem o dolewkę.

~*~


„No pięknie. Zgubiłem gdzieś wszystkich”, pomyślałem. Zayn i Leslie zapewne tańczyli gdzieś na parkiecie, ale w tym tłumie ciężko było ich dostrzec. Natomiast Harry i Lou przed chwilą gdzieś mi zniknęli, zapewne podrywali jakieś laski. Szczerze mówiąc trochę źle się z tym czułem. Zayn miał Leslie, która była w nim zakochana na zabój, Harry co chwilę podrywał jakieś panienki, Louis podobnie, jak już zdążyłem się przekonać. A ja? Nie miałem dziewczyny, a byłem zbyt nieśmiały, żeby zagadać. Z chłopakami obgadywałem dziewczyny, ale nigdy nie odważyłbym się do jakiejś podbić, co było dość żenujące, mając takich kumpli.
Stwierdziłem, że nic tu po mnie i zacząłem przepychać się w kierunku wyjścia.
- Już wychodzisz, przystojniaku? – usłyszałem głos za swoimi plecami.
Odwróciłem się i ujrzałem ładną dziewczynę, mniej więcej w moim wieku, na wysokich szpilkach, w krótkiej mini i bluzce odsłaniającej prawie cały biust.
- Do mnie mówisz? – upewniłem się.
- No a do kogo? – odparła, jakby to, że zwracała się do mnie było oczywiste. – Co taki śliczny chłoptaś robi tu całkiem sam, hmm? – uniosła brwi.
- Wychodzi, jak sama zauważyłaś.
- A nie chciałbyś zostać jeszcze trochę? – powiedziała słodko, podchodząc i kładąc mi rękę na ramię. Widziałem jak celowo wypina bardziej piersi.
- Nie, raczej nie. – odparłem, zdejmując jej rękę z ramienia.
- Och, daj spokój.  Też nie ma tu ze mną nikogo i czuję się samotna. A nie fajnie jest imprezować samemu. – powiedziała, udając smutek. – Moglibyśmy dotrzymać sobie towarzystwa do końca wieczoru. Albo nocy. – szepnęła mi ponętnie do ucha.
Stałem, czując jej bliskość. Wiedziałem, że to typ dziewczyny, która lubi zaliczać facetów. Nie kręciło mnie coś takiego, ale naszła mnie pewna myśl. Gdyby chłopaki mnie z nią zobaczyli zdobyłbym uznanie w ich oczach, bo trzeba było przyznać, że jest niezła. Skoro oni mogli sobie pozwolić na jednonocne przygody, to dlaczego ja bym nie mógł?
- Wiesz, przemyślałem to. – odezwałem się do dziewczyny.
- I do czego doszedłeś? – spytała seksownie, przysuwając się jeszcze bliżej mnie.
- Doszedłem do wniosku, że twoja oferta jest dość ciekawa i chyba z niej skorzystam.


~*~

- Pójdę po jakieś drinki, a ty rozejrzyj się za stolikiem, dobrze? – poprosił Zayn.
- Dobrze. – odparłam.
Mój chłopak udał się do baru, podczas gdy ja szukałam wzrokiem pustych miejsc. Nagle, jakiś mijający mnie brunet, potrącił mocno moje ramię.
- Ała. – jęknęłam.
Chłopak błyskawicznie się odwrócił.
- Przepra… – urwał, gdy na mnie spojrzał. W jego piwnych oczach malowało się zaskoczenie. Zapewne była to wina tych świateł, ale zdawało mi się, że pobladł.
- Wszystko w porządku? – spytałam zdezorientowana.
- Leslie… – szepnął.
- Skąd znasz moje imię? – zdziwiłam się.
- To niemożliwe. – mruknął do siebie, po czym przeniósł wzrok na mnie i powiedział mi prosto w oczy. – Przecież ty jesteś martwa.
_________________________________________________________

A oto i piątka ! :D Niby miało się trochę rozjaśnić, ale nie wiem, czy rzeczywiście tak jest :D
Są także perspektywy pozostałych chłopców, więc jest ich już trochę więcej w opo :D A i nie wiem, czy się zorientowałyście, ale chłopcy nie są tu sławni ;)
To do następnego :) - Olga

Może z tego rozdziału coś wywnioskujecie :D Rzeczywiście, nie wszystko się wyjaśnia, i chyba nawet robi się bardziej tajemniczo.
Mamy nadzieję, że Wam się spodoba :) - Oliwia

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 4.

Obudziłem się, trzymając moje szczęście w ramionach. Otworzyłem szerzej oczy i zerknąłem na śliczną twarz dziewczyny, która była dla mnie całym światem. Delikatnie obejmowałem jej drobne i kruche ciało, obawiając się, że choćby jeden mocniejszy gest, mógłby zrobić jej krzywdę. Spała słodko, uśmiechając się lekko. Ten widok wywołał także mój uśmiech, bo wiedziałem, że to dzięki mnie była szczęśliwa. Dzięki naszej wspólnej nocy. Nie twierdzę, że seks jest jedynym dowodem miłości, ale świadczy o tym, że ufamy drugiej osobie i chcemy jej to udowodnić, oddając się jej. Oczywiście nie był to mój pierwszy raz z Leslie.
Dziewczyna zaczęła coś mamrotać przez sen. Wytężyłem słuch i starałem się wychwycić słowa.
- Kocham cię, Zayn.  – udało mi się w końcu usłyszeć. Wtuliła się we mnie mocniej i leniwie otworzyła oczy.
- Też cię kocham. – mruknąłem. – Moja księżniczka dobrze spała?
- Bardzo dobrze. Dzięki swojemu księciu. – zaczęła składać pojedyncze pocałunki na mojej klacie.
- Dzisiejsza noc ci nie wystarczyła? – zaśmiałem się.
- Przecież nie robię nic takiego. – odpowiedziała, chichocząc lekko. – Która godzina?
- Po dziesiątej. Chyba przydałoby się już wstawać.
- Nie. – jęknęła. – Poleżmy jeszcze trochę. – zaczęła palcami kreślić linie na moim torsie.
- No dobrze. – zgodziłem się, przyciągając ją jeszcze bliżej.

~*~

-Zayn, może byśmy wyszli gdzieś dziś wieczorem? -usłyszałem to pytanie, dzisiaj przy śniadaniu.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Dzisiaj jestem zajęty... -odparłem wymijająco.
-Niby czym? - przerwała mi. -Obiecałeś, że będziemy częściej wychodzić.
Odłożyłem łyżkę do miski, oparłem się o krzesło i ciężko westchnąłem. Ma racje, obiecałem.
-Dobrze - przejechałem rękoma po twarzy - Gdzie chcesz iść?
-Do klubu.
-Do klubu? Dlaczego akurat tam?
-Chcę się zabawić. - wzruszyła ramionami - Nigdy nie zabierałeś mnie do klubu. Doniya, powiedziała mi, że otworzyli nowy w centrum miasta.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Klub. To niebezpieczne. Możemy tam GO spotkać. Zdecydowanie nie powinniśmy tam iść. Ale obiecałem.
-A nie chcesz może wyjść do restauracji? Kawiarni? A może na spacer?
-Nie. Chcę do klubu.

~*~


Spojrzałem na duży budynek klubu, z którego słychać było głośną muzykę.
- Jesteś pewna? – spytałem po raz kolejny. Za każdym razem miałem nadzieję, że Leslie uzna, że to jednak nie najlepszy pomysł i powie, że chce wracać do domu. Jednak ona odparła stanowczo:
- Jestem pewna.
- No to na co jeszcze czekamy? – spytał ochoczo Harry. On, Louis i Niall przyszli tu razem z nami.
Leslie wzięła mnie za rękę i poprowadziła do wejścia. Stanie w kolejce przeciągało się, gdyż ochroniarze sprawdzali dowody niektórym imprezowiczom i wyprowadzali nieletnich, którzy próbowali nielegalnie się dostać. Kiedy przyszła nasza kolej na mnie, Leslie i Louis’a machnęli tylko ręką, że możemy wejść. Natomiast co do lokatego i Horan’a nie byli przekonani i biedaki musieli się ośmieszyć, pokazując dowody i udowadniając, że naprawdę są pełnoletni.
Kiedy weszliśmy moim oczom ukazała się duża sala, mieniąca się mnóstwem kolorów świateł, odbijanych przez kulę dyskotekową. Miejsce było przepełnione masą ludzi. Widziałem osoby tańczące na parkiecie, na których ciałach, dało się dostrzec krople potu; pary całujące się w kątach, dokładnie poznające każdy milimetr ciała partnera i pojedyncze osoby siedzące przy barze i popijające drinki.
Spojrzałem na moich przyjaciół. Harry wypatrzył już jakąś dziewczynę i ostrzył sobie na nią ząbki. Louis dokładnie ją obserwował, oceniając jaka jest zapewne i dając rady lokatemu, jak najlepiej ją poderwać. Nawet Niall włączył się do tej dyskusji. Na ogół jest słodkim chłopcem, ale czasem lubi poszaleć z dziewczynami.
A propos dziewczyn.
- I jak? – spytałem, przenosząc wzrok na Leslie.
- Świetnie. – odpowiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy. – Chodź, zatańczymy! – złapała mnie i pociągnęła do tłumu, kłębiącego się pośrodku sali.

_______________________________________________________________________
Wróciłam do Was :) To był dość ciężki czas, bo weny w ogóle nie miałam, i czułam się z tym fatalnie.
Co do opowiadania: to dużo ten rozdział jeszcze nie wyjaśnia, ale w następnym już będzie trochę bardziej jaśniej, choć też znowu trochę pokomplikujemy. Mam nadzieję, że wszystko załapiecie. - Oliwia ♥

Jak Wam się podoba rozdział z wielkim powrotem Oliwii? Mamy nadzieję, że się nie zawiodłyście :)
Dziękujemy za komentarze, czytamy wszystkie i bardzo nas one cieszą ♥ Jednak zauważyłam, że z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej :c Nie bójcie się komentować! :) Nie wiecie jak nas cieszy każdy komentarz ♥ - Olga

P.S. Po lewej pojawiła się sonda ;)

piątek, 30 marca 2012

Rozdział 3.

- Chłopaki ja już idę. – oznajmiłem.
- Stary, zostań jeszcze trochę. – poprosił nasz nowo poznany kumpel, Louis.
- Sory, ale nie mogę.
- To przez niego? – spytał Niall, wskazując głową na chłopaka, który właśnie wszedł.
- Może. – odparłem, wstając od stolika i udając się do wyjścia.
Napotkałem j e g o wzrok. Rzuciłem mu tylko pogardliwe spojrzenie, po czym opuściłem budynek.

~*~
Trochę później...

- Wróciłem! – krzyknąłem tak, żeby pomimo obszerności mieszkania można było mnie wszędzie usłyszeć. Niestety nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. – Doniya? Leslie? – wciąż nic.
Sprawdziłem po kolei wszystkie pokoje, a potem taras i ogród. Nigdzie ich nie było. Wybrałem w telefonie najpierw numer Leslie - miała wyłączony telefon, potem Doniyi - nie odbierała. Zaczynałem się coraz bardziej denerwować. Po chwili usłyszałem otwieranie zamka od mieszkania, a potem dziewczęce śmiechy. Udałem się do przedpokoju i ujrzałem moją dziewczynę wraz z moją siostrą. Kiedy Leslie mnie zobaczyła natychmiast przestała się śmiać i lekko spoważniała.
- Tak szybko wróciłeś? – zdziwiła się Doniya.
- Chłopcy jeszcze siedzą w barze, ale ja chciałem zobaczyć, co z Leslie. – odparłem.
- Jak widzisz wszystko z nią w porządku.
- Tak, widzę. Możesz nas zostawić na chwilę samych? – zwróciłem się do mojej dziewczyny.

~*~

Posłusznie wykonałam prośbę Zayn’a i zostawiłam go samego z siostrą. Jednak nie mogłam oprzeć się pokusie i podsłuchiwałam wychylona zza ściany.
- Mówiłem, żebyś nigdzie z nią nie wychodziła! – wkurzył się Zayn.
- Ona ciągle siedzi tutaj jak jakiś więzień!  Chciała wyjść na zakupy, więc się zgodziłam.
- Gdyby mnie poprosiła to poszedłbym z nią.
- Ale wychodzenie na zakupy z dziewczynami to co innego.
Westchnął.
- Doniya, wiem, że chciałaś dobrze. Ale zrozum, że to nie jest takie proste jak ci się wydaje… Na dodatek teraz wszystko zaczyna się walić.
- O czym ty mówisz?
Zayn w odpowiedzi powiedział tylko jedno słowo:
- Wrócił.
Stwierdziłam, że chyba podsłuchałam już wystarczająco. Usiadłam na kanapie i czekałam, aż mój chłopak przyjdzie.

~*~

Pożegnałem się z Doniyą i podziękowałem za pomoc, mimo iż było nie do końca tak jak chciałem, po czym udałem się do salonu, gdzie siedziała Leslie.
- Gniewasz się? – spytała, kiedy usiadłem obok niej.
- Nie. – westchnąłem. Nie umiałem się na nią gniewać, za bardzo ją kochałem. – Ale przestraszyłyście mnie. Bałem się, że coś ci się stało.
- Zayn, nie masz się, o co martwić. Jestem dużą dziewczynką. Poza tym byłam z Doniyą…
- Ale obiecała mi, że zostaniecie w domu.
- Przepraszam, że przeze mnie cię zawiodła.
- To nie twoja wina. Ale jeśli proszę cię, żebyś została w domu to posłuchaj, dobrze? – powiedziałem słodko, łapiąc ją delikatnie za rękę.
Kiwnęła głową, uśmiechając się lekko.
- Ale wychodźmy częściej, zgoda? – poprosiła.
Z początku się nie odezwałem. W tych okolicznościach nie był to dobry pomysł… Ale jak mogłem odmówić najważniejszej dziewczynie w moim życiu? To było zbyt trudne. A jej piękne oczy, wpatrujące się we mnie prosząco, jeszcze bardziej wszystko utrudniały. Zatraciłem się w jej brązowych tęczówkach przepełnionych miłością do mnie.
- To jak? – spytała swoim słodkim, melodyjnym głosem.
- Zgoda, będziemy częściej wychodzić. – powiedziałem, przytulając ją do siebie i całując w czubek głowy.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się i usiadła na mnie okrakiem. Wplotła palce w moje włosy i złożyła pocałunek na ustach, rozpalając je. Rozchyliła mi wargi, a nasze języki zaczęły wspólny taniec. Czułem miłość pulsującą w moich żyłach i serce bijące jak oszalałe. Rękami błądziłem po jej plecach, gładząc je delikatnie. Kiedy myślałem, że ta chwila zapomnienia dobiega już końca, Leslie zaczęła rozpinać mi spodnie.
- Uwielbiam, kiedy zapominasz o byciu grzeczną dziewczynką. – sapnąłem zadowolony, między pocałunkami. W odpowiedzi usłyszałem powabne mruczenie, które zawsze doprowadzało mnie do obłędu i szaleństwa. Czułem jak podniecenie wzrasta coraz bardziej.
Dzisiejsza noc zapowiadała się bardzo ciekawie.

~*~

Obudziłem się, ciężko dysząc. Starałem się uspokoić i zacząć normalnie oddychać, lecz mój organizm nie chciał współpracować. Wciąż był pobudzony moim koszmarem - był taki wyraźny. „I prawdziwy”, pomyślałem.
Odgoniłem od siebie złe myśli i spojrzałem na zegarek: 09:37. „Pora wstawać”, pomyślałem, po czym wygrzebałem się z łóżka.
_____________________________________________________

Stwierdziłam, że przyda się jakaś scena, gdzie okazują sobie więcej czułości, żebyście nie pomyślały sobie, że Zayn traktuje Leslie jak swoją własność (choć może trochę to tak wygląda ;p). Jak się podoba? :D
Ten rozdział pisałam sama, gdyż Olivia ma blokadę twórczą i na dodatek jest chora, przez co fatalnie się czuje :c Mam nadzieję, że wesprzecie ją i zmotywujecie do pisania licznymi komentarzami! :)
~Olga

środa, 21 marca 2012

Rozdział 2.

Obudziłam się z krzykiem. Przerażona.
- Leslie? Leslie, co się dzieje?! – Zayn objął mnie ramionami.
Byłam cała zlana potem, włosy kleiły mi się do twarzy. Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.
- Dlaczego płaczesz?
- Ja, ja… – jąkałam się. – Miałam koszmar. Okropny.
- Co w nim było? – spytał zaniepokojonym głosem, jakby się czegoś obawiał.
- Nie pamiętam. – westchnęłam. Teraz uświadomiłam sobie, że kompletnie nie pamiętam, co mi się śniło. Tuż po przebudzeniu miałam w głowie jeszcze urywki zdarzeń, ale teraz wszystko uleciało. – Nie pamiętam. – powtórzyłam. – Ale wiem, że było okropne.
- Nie bój się, jestem przy tobie. – szepnął, kładąc mnie sobie na piersi. Wtuliłam się w jego umięśniony tors i próbowałam uspokoić szaleńcze bicie mojego serca.


~*~

Rano obudził mnie dźwięk dzwonka mojego telefonu. Przetarłem ręką zaspane oczy i sięgnąłem po komórkę. Dużymi literami widniało na wyświetlaczu Harry.
-Cześć stary. -usłyszałem głos lokatego.
-Cześć. -odparłem jeszcze za bardzo nie kontaktując.
-Co powiesz, na mały wypad do baru dziś wieczorem?
-Nie wiem, czy to dobry pomysł - powiedziałem spoglądając na śpiącą obok mnie Leslie.
-A to niby czemu? Kiedyś zawsze tak wychodziliśmy.
-Tak, ale...
-Nie ma żadnego ale. Przyjdziemy po Ciebie o 18.00.
-"My" to znaczy kto?
-Ja z Niallerem.
-Nie wiem...
-Idziesz, czy nie? -przerwał mi. 
-Dobra, niech będzie. - westchnąłem - Spotkamy się na miejscu.
-OK. Trzymaj się.
-Cześć.                                         

~* ~

Kilka godzin później...

- Stary, a co z Leslie? – spytał mnie Harry, biorąc duży łyk piwa.
- Doniya* z nią została.
- Nie uważasz, że powinieneś dać jej trochę więcej swobody? Dziwne, że jeszcze nie sfiksowała w tym domu.
- Dokładnie. – poparł go Niall.
- Przecież czasem wychodzimy. – odparłem urażony.
- Taa, ale to raz na ile? – blondyn wywrócił oczami. – Poza tym jak sam zauważyłeś, jeśli Leslie już gdzieś wychodzi to tylko z tobą. Samej nigdzie jej nie puszczasz.
- Bo o się o nią martwię. – powiedziałem stanowczo. – Dbam, żeby nic jej się nie stało.
- Obchodzisz się z nią jak z jajkiem. – prychnął lokaty, biorąc kolejny duży łyk.
- Ona jest naprawdę delikatna. – westchnąłem, wpatrując się w swój kubek piwa. – Przecież ja chcę jej dobra, to wszystko.
- Przez twoje przewrażliwienie, nie ma żadnych przyjaciółek. – zauważył Niall.
- A co z tą… Jak jej było… Violet, o! Co z nią? Przecież się przyjaźniły.
- Tak, ale ona wyjechała dawno temu. Minął prawie rok i nie skontaktowała się z Leslie w żaden sposób. – odparłem.
- Zapewne z twojej winy, bo nie pozwoliłeś Leslie nigdzie z nią wychodzić. – stwierdził Harry, opróżniając swój kubek i wołając o dolewkę.
Utkwiłem wzrok w jednym punkcie. Może to prawda? Może za bardzo troszczę się o Leslie? Może, ale ja chcę dla niej dobra. Ona jest dla mnie naprawdę ważna. Nie mogę dopuścić, żeby stała jej się krzywda. Już i tak dużo się nacierpiała. Nie pozwolę, żeby ta sytuacja się powtórzyła. Nie tym razem.
- Można się dosiąść? – z rozmyślań wyrwał mnie głos jakiegoś szatyna, który podszedł do nas z kubkiem piwa w ręku.
- Jasne, siadaj. – odparł Harry, robiąc mu miejsce przy stoliku.
- Dzięki. – powiedział, siadając. – Dopiero co się przeprowadziłem, więc jeszcze nikogo tu nie znam, a wiecie głupio tak samemu iść na piwo.
Kiwnęliśmy głowami, na znak, że rozumiemy.
- Tak w ogóle to jestem Louis. – przedstawił się.
- Ja jestem Niall, a to Harry i Zayn. – odpowiedział mu blondyn, wskazując na nas. – Skąd jesteś?
- Z takiej jednej dziury. Miałem jej już dosyć, więc postanowiłem się przeprowadzić. Kocham morze, więc padło na Bornemouth. Słyszałem, że to fajne miasto i ponoć są tu niezłe panienki. – poruszył brwiami.
- Dobrze słyszałeś. – przytaknął mu Harry, szczerząc się. Pewnie już miał w głowie jakieś brudne myśli. – Jakbyś szukał jakiejś do towarzystwa, to mogę podać ci nazwy kilku klubów, gdzie bywają seksowne laski.
- Z chęcią. – odparł Louis, biorąc łyk piwa. Wygląda na to, że on i Harry już nieźle się dogadują.
 -Zayn, popatrz. – odezwał się nagle Niall.
Powiodłem wzrokiem w miejsce, które wskazywał. Mój wzrok napotkał jego. Tego, którego najbardziej się obawiałem. Zmrużyłem oczy przepełnione nienawiścią i uważnie go obserwowałem. Jednak on mnie nie zauważył.
- Cholera. – mruknąłem pod nosem.
________________________________________________

*Jeśli ktoś nie wie, Doniya to najstarsza siostra Zayn’a.

Ta dam, oto 2 rozdział ;D Pod poprzednim było pytanie, czy będzie to opowiadanie tylko o Zayn'ie i Leslie. Otóż nie, jak zresztą już same widzicie ;) Co do tego, że dużo z Was pisze, że nie ogarnia - nie martwcie się, niedługo powinnyście się połapać ;D O to chodzi, żeby nie wszystko było od razu oczywiste ;)
Dziękujemy za tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem, to dla nas bardzo ważne <3 - Olga

Podzieliłyśmy się listą osób które informujemy, dlatego nie zdziwcie się, jak napisze do Was któraś z nas, a nie będziecie jej znały. :) Wiemy, że trochę trudno się połapać, ale niedługo coś zrozumiecie. Oto nam chodzi, żeby to opowiadanie było inne i tajemnicze. <3 - Oliwia.

czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 1.

Mimowolnie uśmiechnęłam się, na widok wysokiego mulata, obróconego do mnie tyłem. Odwrócił się gwałtownie, gdy usłyszał moje kroki, i spojrzał na mnie z czułością.
-Zmarzłaś? - zapytał, otulając moje nagie ramiona kocem.
Podał mi kubek gorącego kakao i obejmując, poprowadził mnie do sofy, przy dużym oknie wychodzącym na bezkresne morze. Z daleka nadchodziły ciemne chmury.
- Nadciąga burza. – stwierdziłam.
- Chyba masz rację.
- Może… – spróbowałam ponownie, jak każdego dnia. – Może poszlibyśmy do przystani, zanim zacznie padać, co?
- Lepiej nie. Co jeśli rozpęta się sztorm, kiedy tam będziemy?
- Zawsze znajdziesz coś przeciw. – mruknęłam.
- Dzisiaj to niebezpieczne, nie chcę, żeby stała ci się krzywda.
Zrobiłam obrażoną minę. Spuściłam głowę i wpatrywałam się w płyn w moim kubku. Poczułam ciepło ciała Zayn’a, które przysuwało się bliżej mnie. Podniosłam głowę – nasze twarze dzieliły milimetry, by po chwili złączyć się w pocałunku.
- Przepraszam. – szepnął, kiedy odsunął się ode mnie. – Po prostu staram się o ciebie dbać. Może jestem trochę nadopiekuńczy… Ale to nie po to, żeby robić ci na złość. Uwierz mi.
- Wierzę. Nie musisz mnie o tym przekonywać. – zapewniłam, uśmiechając się do niego. Tak to już było. Wystarczyła delikatność jego ust, by uleciała ze mnie cała złość.

~*~

-Usiądź, tam -wskazałem ręką na fotel.
-Tak? -zapytała, obracając się lekko w prawo.
-Oprzyj łokieć o oparcie i podeprzyj brodę ręką. Tak, właśnie tak -odparłem zadowolony.
Chwyciłem ołówek i zacząłem szkicować.
Zacząłem od jej lekko opalonej twarzy, którą okalały długie,brązowe loki, spadające kaskadą na jej delikatne ramiona. Ciemne oczy, które patrzyły na mnie porozumiewawczo spod długich, czarnych rzęs. Kształtne usta, które uśmiechały się do mnie. Usta, w które uwielbiałem codziennie wtapiać swoje wargi, i czuć ich słodki smak.
Zagapiłem się chwilę, lecz natychmiast ocknąłem, gdy zobaczyłem jej zdziwione spojrzenie. Kontynuowałem szkicowanie.
Kształtny nos, wystające kości policzkowe, i te cudne dołeczki, gdy się uśmiechała.
Dalej...
Długa szyja, która obwiązana była białą, jedwabną chustą, podkreślającą jej delikatną urodę. Zakrywała to, co Leslie zawsze chciała ukryć.
Westchnąłem na samą myśl o tym.
Powróciłem do zajęcia, i zacząłem szkicować jej kształtną sylwetkę.

~*~

- Przepraszam. – wybuchłam nagle śmiechem.
- Leslie, nie umiesz być chociaż przez chwilę poważna? – Zayn wywrócił oczami.
- Nie, kiedy ty na mnie patrzysz. – uśmiechnęłam się zawadiacko. – No dobra, pokaż mi co tam masz.
Wstałam z fotela i podeszłam do niego. Zerknęłam na kartkę ze szkicem. Rysy twarzy były narysowane wręcz idealnie. Mina, która z założenia miała być poważna, wyszła raczej na tajemniczą. Nie sądziłam jednak, że Zayn źle ją odzwierciedlił – zapewne to moja mimika nie była najlepsza.
Zawsze uważałam, że świetnie szkicuje, ale teraz przeszedł sam siebie.
Chwyciłam w dłonie szkic i zaczęłam się w niego wpatrywać.
-Podoba Ci się? - zapytał zjawiając się nagle obok mnie.
-Bardzo -odpowiedziałam stając na palcach i całując go w policzek.


~*~


Chodziłem po mieszkaniu i sprawdzałem, czy niczego nie zapomniałem. Gdyby tak się stało, nie odzyskałbym już tego. Dziś opuszczałem to miejsce i nie miałem zamiaru kiedykolwiek do niego wracać. Miałem zbyt wiele złych wspomnień związanych z nim: poczucie winy, wyrzuty sumienia, ból, tęsknota… One wszystkie towarzyszyły mi w ciągu ostatnich miesięcy. Ale dziś kładłem temu kres, to był przełomowy dzień. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
Kiedy upewniłem się, że wszystko mam, zamknąłem mieszkanie, wsiadłem do samochodu i odpaliłem go. „Kierunek – Bornemouth”, pomyślałem.
____________________________________________________________________

Trochę krótki ten rozdział, no ale dopiero się rozkręcamy :) Jeśli zdaje się Wam, że będzie to oklepana na wielu blogach historia to tak nie jest ;) Przynajmniej tak mi się zdaje haha xd
Jeśli chcecie być informowane to KONIECZNIE napiszcie nam o tym, w komentarzu, bądź na twitterze. I podajcie swoje twittery, albo gg, bo jeden anonim poprosił nas o info, nie podając żadnego kontaktu :P Będziemy informować TYLKO osoby, które nas o to poproszą :) Nie chcemy robić innym niepotrzebnego spamu. - Olga

Tak jak wspomniała Olga, nie chcemy zrobić takiej historii, jak jest na wielu blogach. Staramy się napisać coś oryginalnego :) Dziękujemy też za to, że sam PROLOG ma 36 komentarzy i już jest ponad 900 wejść.
MUCH LOVE ♥ - Olivia.

EDIT: Jeśli już prosiłyście o info i podałyście kontakt to mamy Was zapisane :)

poniedziałek, 12 marca 2012

Prolog

Stała na werandzie, gdzie jesienne powietrze otulało jej odkryte ramiona. Była skupiona na odległym punkcie, nie wiedząc, co tak właściwie nim jest. Po prostu wpatrywała się w dal. Wzdrygnęła się, kiedy poczuła na sobie chłodny wiatr.
- Leslie, wejdź do środka. Jest chłodno. – wyszeptał, otulając ją swoimi silnymi ramionami.
- Dobrze mi tu. – odparła, nadal czegoś wypatrując.
- Przeziębisz się.
Westchnęła wiedząc, że chłopak nie odpuści.
- Możesz dać mi jeszcze chwilę? Zaraz wejdę.
- Oczywiście. – posłuchał prośby i odwrócił się, by udać się do mieszkania.
- Zayn… – zerknęła na niego.
- Tak? – ponownie odwrócił się w jej stronę.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. – odparł. Złożył delikatny pocałunek na jej ustach, po czym spełnił jej prośbę i przekroczył próg mieszkania.
Przez chwilę stała tam, próbując dowiedzieć się, co tak fascynuje ją w tym widoku. Przecież widywała tę przystań praktycznie codziennie. Potrafiła wymienić nazwę każdej łodzi i powiedzieć, w którym miejscu zawsze cumuje.
Nie rozumiała sensu swoich czynów. Ale mimo to, kontynuowała je każdego dnia.
__________________________________________

Ten prolog powstał przez przypadek. Miałam pisać imagina na konkurs i powstało takie oto – coś. Nie miałam pojęcia, o co w tym chodzi xd Ale wtedy pojawiła się Olivia z jej genialnymi pomysłami  :D Dołożyłam jeszcze swoje i tak w naszych głowach powstała fabuła tego opowiadania ;D A i tego bloga nie zawieszę! :D Tym razem nie jestem sama :) ~Olga
Jesteście chętne do czytania i chcecie być informowane? Napiszcie w komentarzu, na twitterze, bądź gadu-gadu. Kontakt do nas macie podany po lewej :)
Olivia i Olga
P.S. Zapraszamy na mojego osobistego bloga :) ~Olga